December 14, 2022

Wiersz bez tytułu

Mateusz Iwicki

Punkt w kolorze kości słoniowej
Oświetlający monument ze stali i drewna
Drzewa dotykają jego linii brzegowej
Tułacze chronieni przez stalowe żebra

Po lewej chłopak na ławce sam czeka
Po prawej słychać gawędy
Po stali na ziemi nadjedzie z daleka
Stalowy olbrzym podzielony na rzędy

Słychać już było sygnał znad głów
Widać już ruch na betonie
Maszyny nie widać choć jest już tuż tuż
Za chwilę ustaną metalowe konie

Tutaj się podróż kończy i zaczyna
Monument pożegnany zniknął za nami
Kolejnych wiele po drodze czeka
A kropka wciąż świeci nad naszymi głowami

December 14, 2022

,,Panie, żyj Pan”

Adam Kaczalski

Trzeba było być prawdziwym
Więcej mówić, co się myśli
Trzeba było myśleć wcześniej
A nie teraz - gdy kliknąłem ,, wyślij"
Trzeba było być tym mądrym
Nie namawiać i nie prosić
Trzeba było nie odchodzić
I, że odejść chcę, nie grozić

Jak huragan tu nie wchodzić
I nie niszczyć, co popadnie
Trzeba było się postarać
No i złapać - zanim spadnie
-
Ale czasem tak się nie da
Czasem ciężko być w tej roli
Czasem czego byś nie zrobił
To i tak nie zadowolisz

A niech leci, gdy chce lecieć
Tak już zwykle jest w tym świecie
Daj se spokój, puść tę linę
Krzywdę sobie zrobisz przecież
Żal, że leci, że nie świeci?
Żal Ci, że coś na okrągło bredzi?
Odrzuciłeś złoto, przegapiłeś srebro
Bo kurczowo trzymałeś się miedzi

Lepiej w zgodzie żyć ze sobą
Nie ma czego tu żałować
Tak jak było, tak być miało
Życiem żyć! Nie się dołować
Tańczyć, szaleć, na stół wchodzić
Z tym co było - się pogodzić
Przecież i tak będzie sąd…
Co nas wszystkich tu rozliczy
Baw się Pan
i wyjątkowo! - Niech dla Pana,
Pan się liczy!

November 29, 2022

Zaczynanie

Mam dla radę dla każdego chcącego zacząć coś robić: szkicować, pisać, uczyć się czegoś, częściej sprzątać, cokolwiek. Ułóż tak swoje życie, swoją przestrzeń, ażeby łatwo było wziąć się za wybraną czynność. Trzymaj szkicownik z ołówkiem na wierzchu, w miejscu w którym się często przebywa, by w każdym momencie można było go otworzyć i zrobić parę kresek. Zawsze noś ze sobą notes z długopisem żeby móc zapisać nawet najprostszą myśl, a klawiaturę z wybranym programem do pisania miej zawsze na dwa, góra trzy kliknięcia. Książkę też miej zawsze blisko - możesz przeczytać nawet tylko jedną stronę, jedno zdanie, ale nie zmuszaj się. Może ta książka wcale Cię tak naprawdę nie interesuje, chociaż wydaje Ci się, że powinna. Jak nie układa wam się razem, zawsze możesz zacząć czytać kolejną, a do tej może kiedyś wrócić.
Ciekawym sposobem patrzenia na zaczynanie jest traktowanie czasu jako miary bliskości. Na przykład Sztokholm leży około 550 km od Gdańska, natomiast Toruń od tego samego miasta oddalony jest o jakieś 200 km. Niby Toruń jest bliżej, ale jeśli weźmiemy pod uwagę dostępne nam środki transportu, okaże się, że wcale tak nie jest. Do stolicy Szwecji dotrzemy z Trójmiasta w godzinę samolotem, a do miasta pierników możemy wybrać co najwyżej dwu godzinną jazdę autostradą. Tak samo możemy odnieść się do naszego codziennego życia. Jak daleko leży odkurzacz? Pewnie mniej niż minutę, jednak sprawa z codziennymi czynnościami jest nieco bardziej skomplikowana. Każda pojedyncza akcja, którą musimy wykonać mnoży tą odległość w naszych głowach. Jeśli musimy iść do innego pomieszczenia (1), otworzyć szafę (2), wyjąć odkurzacz (3), złożyć go (4), podłączyć do prądu (5), to okazuje się, że sprzątanie jest od nas mentalnie o wiele dalej. Podobnie może być z malowaniem: wyłożenie folii malarskiej na dywanie, żeby go nie pobrudzić (1), wyjęcie sztalugi zza szafy i rozstawienie jej (2), wyjęcie torby z przyborami malarskimi z szafy i wysypanie ich na podłogę (3), dobranie tych przyborów, których akurat potrzebuję (4), nalanie wody do słoika (5), ustawienie krzesła (6), ustawienie płótna (7); a to wszystko tylko po to, by zacząć malować. Co trzeba zrobić, żeby odpalić instagrama? Odblokować telefon, bo i tak mamy go przy sobie (1), włączyć aplikację (2). Zapalić papierosa? Wyjąć opakowanie z papierosami i zapalniczkę, bo pewnie są koło siebie (1), wyjąć papierosa (2), zapalić (3). Nic dziwnego, że takie rzeczy robimy częściej.
Żeby ułatwić zaczynanie może być konieczny jakiś zakup, albo też stworzenie czegoś. Mi przykładowo zdarzyło się napisać program, który skrócił odległość do ćwiczenia rysunku postaci - wyświetla mi losowe zdjęcia, dzięki czemu nie muszę już majstrować w folderach. Inny przykład: moja dziewczyna sprezentowała mi małą szafeczkę z szufladkami, w której przechowuję najczęściej używane przybory malarskie - nie muszę się już męczyć z torbą, w której wszystko jest pomieszane. Może też to być tak proste jak ustawienie ikonki na komputerze w łatwo dostępnym miejscu, albo dobranie takiej aplikacji, która nie potrzebuje dużej ilości klikania do wznowienia pracy. Albo trzymanie hantli w pokoju zamiast w szafie. Nie postuluję oczywiście o trzymanie wszystkiego co się ma na wierzchu - to tworzyłoby bałagan, mam na myśli jedynie jednostkowe rzeczy na których najbardziej nam zależy.
Często sami nieświadomie ułatwiamy sprawy w podobny sposób: mam znajomego, który kupuje sobie piwo na kartony, żeby zawsze mieć do niego łatwy dostęp. W sumie to zastanawiam się, czy nie sięga po alkohol zbyt często.
Z drugiej strony, jeżeli chcemy pozbyć się jakiegoś nawyku możemy go jak najbardziej utrudnić, jak najbardziej oddalić. Tak, żeby między nami, a rozpoczęciem było jak najwięcej kroków. Znowu przykład: w telefonie aplikacje takie jak instagram, czy facebook trzymam schowane w folderze, na osobnej stronie, do której dostęp mam dopiero po otwarciu menu i przewinięciu w prawo. Słodycze też staram się chować w najsłabiej dostępnych miejscach. Idąc tym tropem, może mój znajomy powinien zamykać zakupione kartony na trzy kłódki w piwnicy?

March 11, 2022

O życiu i herbacie

 Obraz japońskiego, bądź chińskiego, mistrza sztuk walki każącego swojemu znudzonemu do bólu podopiecznemu parzyć herbatę w jak najbardziej powolny, dokładny i nudny sposób jest dość oklepany w naszej zachodniej kulturze. Młody uczeń musi odkryć w sobie jakąś drzemiącą moc, bądź nauczyć się kontrolować swoje ruchy, aby pokonać zło w walce na śmierć i życie. Myślał, że będzie ćwiczyć, walczyć i czarować, ale zamiast tego wielki mistrz nakazuje mu robić swoje pranie, parzyć naczynia i podlewać swoje kwiatki. W filmach amerykańskich zostało to już skarykaturyzowane do maksimum ku uciesze widza - lekki, śmieszkowy motyw zirytowanego nastolatka i zabawnego surowego mistrza świetnie się sprzedaje. A kung-fu fajnie brzmi, więc niech młody uczy się kung-fu.

 
No tyle tylko, że kung-fu wcale nie jest żadną sztuką walki. Gongfu (tak się to wymawia w Chinach) oznacza w języku chińskim osiągnięcie bardzo wysokiego poziomu umiejętności w jakiejś, jakiejkolwiek dziedzinie. Może to być parzenie herbaty, malowanie, bądź sztuka lub sport walki. Myślę, że dość dosadnie pokazuje to jak nasza zachodania, globalna, kapitalistyczna kultura może przekształcać i spłycać - dzięki amerykańskim filmom nawet w chinach kung-fu zaczęło oznaczać sztukę walki mimo to, że wtedy odwołuje się do sztuk walki wushu.

 
Wróćmy jednak do parzenia herbaty. Tej niezwykle nudnej, czasochłonnej, niepotrzebnie wydłużonej czynności. Kto ma na to czas? Przecież herbata sypana smakuje tak samo jak w torebkach - w końcu herbata to herbata. A trzeba ją jeszcze wypluwać, bo wchodzi w zęby jak się pije. Chyba, że się ją zaparzy w czajniczku, ale trzeba wtedy te liście stamtąd wydłubywać żeby czajniczek umyć. A przecież się nie chce, później się to zrobi, pewnie jak już spleśnieją. Na opakowaniach herbat jest napisane coś tam o jakiejś temperaturze parzenia, jakimś czasie parzenia, ile gramów na ile mililitrów wody. No ale kto się tym przejmuje? Po co tyle zachodu żeby się napić jakiejś herbaty, i tak smakuje tak samo. Dwie łyżeczki cukru, dobra trzy bo jakaś gorzka wyszła. Lepiej wrzucić saszetkę, zalać wrzątkiem, wypić i mieć z głowy. Stąd też bierze się irytacja wcześniej wspomnianego ucznia - no bo po co to wszytko?

 
Nie ma oczywiście niczego złego w takim piciu herbaty, sam pisząc popijam sobie właśnie szybko zrobioną malinową herbatkę z saszetki, którą zresztą bardzo lubię. Jednak mam wrażenie, że to taki właśnie styl cieszenia się herbatą, a analogicznie - przeżywania życia, jest nieproporcjonalnie przeważający, często nawet jedyny dla naszej zachodniej cywilizacji. Z jednej strony ciężko się dziwić - dwie wojny światowe nauczyły nas, że najważniejsze jest przetrwanie, wszystko inne to tylko zbędny dodatek. Później kapitalizm (u nas w Polsce był jeszcze komunizm, ale uogólniam dla większości zachodniego świata) nauczył nas, że czas to pieniądz, a te nie rosną na drzewach (kiedyś w azji skompresowane ciastka herbaty liściastej służyły za walutę, na syberii nawet do drugiej wojny światowej. Ha!). Ogromny nacisk na nauki ścisłe w XX wieku zasiał w nas z kolei pogląd, że jeżeli coś nie jest mierzalne, dosadne, rygorystycznie skategoryzowane to nie jest to istotne - swoisty rodzaj szumu, którym nie powinniśmy się przejmować. W końcu nie popycha ludzkości do przodu. Dzisiaj z kolei wielkie korporacje wpychają nam do głów korzystne dla siebie nawyki mając na celu jedynie mnożenie wartości swoich akcji, sprawiając, że stajemy się coraz mniej czuli na różne bodźce. Coraz więcej czasu spędzamy w ich aplikacjach, mimowolnie oglądając coraz to większe ilości reklam i spreparowanych specjalnie tak treści, abyśmy jak najdłużej tam zostali (syndrom jeszcze jednego mema, jeszcze jednego filmiku etc.). Dzięki temu naturalnie, powoli znieczulamy się na otaczający nas świat, w podobny sposób jak znieczulamy się na dźwięk tykającego w mieszkaniu zegara.

 
Więc wszystkie te wydarzenia, choć oczywiście nie tylko one, kształtują nasz ogólny światopogląd. Kształtują go u nas wszystkich, bowiem są to wydarzenia niemalże globalne i nie uciekniemy od nich nie odcinając się od reszty społeczeństwa. Światopogląd przechodził z naszych pradziadków na dziadków, z dziadków na rodziców, z rodziców na nas, a i z nas przejdzie na nasze potomstwo. Za każdym przejściem jednak ewoluuje, czerpiąc z przeżyć danych ludzi. Apeluję jednak, żeby zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy taki styl przeżywania życia jaki aktualnie przyjął się za normę jest dla nas korzystny.


No ale gdzie w tym wszystkim jest miejsce na herbatę i jakie ma ona znaczenie? Otóż prawdziwa, najgłębsza radość, podobnie jak w życiu, nie płynie tylko z efektu końcowego - żyli byśmy wtedy tylko po to, żeby w końcu umrzeć w jak najlepszy sposób. Skupiając się na każdym kroku parzenia herbaty, wykonując go z szacunkiem do herbaty i naczyń, zwracając uwagę na takie szczegóły jak przyjemne ciepło wstępnie ogrzanego wodą naczynia, zachowanie światła w czystej wodzie i w otoczeniu w którym się znajdujemy, zapach liści wsypanych do ogrzanego naczynia, czy jak tańczą zalane płynem tworząc napar, możemy cieszyć się tą podróżą. Wtedy proces przygotowania herbaty jest tak samo przyjemny jak samo jej picie, na które jednak też musimy się otworzyć - zdać sobie sprawę z tego jak ten moment przeżywamy, jak nasze zmysły reagują, jakie subtelne rzeczy, smaki czujemy. Okazuje się, że w ten sposób możemy poczuć więcej, czasami zaskakujące jest jak dużo.

 
Warto jest spróbować raz na jakiś czas, chociaż przez dwie minuty tak przeżywać życie. Zatrzymać się i pozwolić reszcie pędzić dalej, nie przejmując się, że zostanie się w tyle. Paradoksalnie, dzięki takiemu spowolnieniu możemy później iść o wiele dalej. I o to właśnie chodzi mistrzowi kung-fu parzenia herbaty, żeby przeżywać życie w pełni i cieszyć się nim nawet jak się poparzymy.

I've got more

You can see more of my design work here or explore my other creative endeavours here.

I know I said this before but you can contact_me@mattiwicki.com or dm me on twitter.
Feel free to reach out even just to say hi :)))